Sam nawet nie wiem kiedy to się zaczęło. Jeszcze jako mały dzieciak, który czytał wszystko co wpadło w ręce, dorwałem się do książki „Narodziny Światów” M. Iwanowskiego, bodajże z lat 50-tych ubiegłego stulecia. Zrozumiałe jest, że była to książka natchniona duchem radzieckiej myśli naukowej. Dla mnie istotne były wtedy tylko Księżyc, planety, gwiazdy i galaktyki. Mam tę książkę do dziś. Możliwe również, że kilka „spadających gwiazd” spełniających życzenia też się do tego przyczyniło. Tak, czy siak, załapałem bakcyla.
Do roku 2017 nie miałem żadnego własnego porządnego sprzętu do obserwacji nieba oprócz starej lornetki. Ale to wystarczało, żeby zachwyt nocnym niebem pogłębiał się. Księżyc i Plejady obserwowane przez lornetkę robiły duże wrażenie na młodym człowieku. Tylko obraz drżał, bo kto myślał w latach 80-tych o statywie do lornetki…
Zapraszam do lektury.
W niniejszym blogu opisuję moją przygodę z teleskopem.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.